Wiecie, że istnieje w Warszawie miejsce, w którym możecie dobrać idealną pomadkę? Otóż takie miejsce istnieje i jest nim warszawski Lip Lab.
Miałam ogromną przyjemność to miejsce odwiedzić dzięki portalowi PrezentMarzeń, który jest skarbnicą świetnych i nietypowych pomysłów na prezent, które możecie podarować komuś, ale możecie tam znaleźć również mnóstwo atrakcji dla siebie.
Byłam niezwykle uradowana gdy otrzymałam propozycję przetestowania takiej atrakcji, gdyż jako blogerka, vlogerka i makijażystka po prostu uwielbiam nowinki makijażowe.Koszt 1 lip experience to 150 zł. Pracownia Lip Lab mieści się centrum Warszawy (blisko Nowego Światu) przy ul. Juliana Bartoszewicza 11. Jak widzicie na powyższych zdjęciach miejsce jest cudne! Utrzymane w nowoczesnym, kobiecym, ale nie przesłodzonym stylu. I ta odjechana kanapa w kształcie ust! Zwracam uwagę na pięknie zaprojektowane pomieszczenia, a to zdecydowanie do nich należy.
Przywitała mnie przemiła Pani Magda, która poprowadziła mnie w tej przygodzie. Na początku otrzymałam ankietę medyczną, której wypełnienie i podpisanie jest bardzo ważne. Następnie Pani Magda zdezynfekowała moje ręce (cieszę się, że kwestie higieny dla wielu osób są tak ważne) i mogłyśmy przejść do speelingowania ust i nałożenia maseczki amerykańskiej marki Sara Happ (istnieje możliwość kupienia ich na miejscu). Produkty pachniały cudnie. Z racji, że ja regularnie sięgam po peelingi do ust, trudno jest mnie zaskoczyć. Natomiast maska do ust z glinką to już coś zaskakującego. Dobrze nawilżyła usta, bez tłustego filmu. Bardzo ciekawy produkt.
Oczywiście, jak to na mnie przystało, miałam dylemat natury iście kobiecej - jaki kolor i jaką formułę pomadki wybrać? W ofercie dostępne są błyszczyki, pomadki w sztyfcie i pomadki płynne.
Po konsultacji stwierdziłam, że postawię na pomadkę klasyczną o wykończeniu matowo-satynowym. A kolor? Kusił mnie jakiś odjechany róż, ale zależało mi na codziennej możliwości noszenia szminki, a jednak odcienie nude są zdecydowanie najepszym wyborem. Poza tym... ja wiem, że kochacie pomadki w takich odcieniach! Oczywiście, z myślą także o Was, chciałam postawić właśnie na coś uniwersalnego i wybrałam nude, ale przełamany nutą różu. Idealny na wiosnę i lato. I jaki to kolor? Zobaczycie w dalszej części wpisu.A tak wyglądała moja pomadka w trakcie tworzenia. Te niepozorne kolorowe krople to barwniki, które zmieszane w odpowiedniej proporcji, stają się naszą pomadką. Wybrałam pomadkę w kolorze zbliżonym do moich ust, ale z orzeźwiającą nutką różu, którą nawet mogłabym określić jako intensywny.
Poniżej możecie zobaczyć jak wiele pigmentów i innych ciekawych dodatków (o których zaraz Wam opowiem) mamy do wyboru.
Oprócz koloru, kolejnym etapem jest wybór zapachu i smaku!
Ach, wąchałam i wąchałam i wybrałam zapach kawy, a smak wiśni zatopionej w nucie alkoholu. Te dwa aromaty zagrały ze sobą znakomicie.Do formuły dorzuciłyśmy także odrobinkę błyszczących pigmentów, które sprawiają, że pomadka na ustach wygląda naturalnie.
Następnym krokiem było zaakceptowanie wybranej formuły, wykończenia, smaku i zapachu pomadki.
Pani Magda przelała pomadkę do odpowiedniej formy, następnie wstawiła ją do urządzenia wypiekającego. Miałam do wyboru dwa kolory opakowań - srebrne lub czarne. Wybrałam czarne, bo lubię gdy kosmetyki zamknięte są w czarnych opakowaniach.A tak prezentowała się na moich ustach pomadka, a właściwie jeszcze nie pomadka (tylko moja pomadkowa papka), bo gotową szminkę można użyć dopiero po 24h od jej stworzenia.
Kolor tej pomadki jest świetny - to taki nudziak z lekką nutą różu i brzoskwini. Na koniec otrzymałam karteczki z informacjami i pomadce oraz drugą, z odbiciem własnych ust, Kolejnym bajerem jest to, że stworzoną pomadkę możemy nazwać tak, jak chcemy.
Moja otrzymała miano Wiśni w torcie. Nazwa iście poetycka, ale nic lepszego nie przyszło mi w tamtym momencie do głowy. Lubię wiśnie i tort kawowy, więc gdy tak myślę, to nazwa jest całkiem adekwatna.
A tu możecie zobaczyć moją pomadkę w całej okazałości. Tak prezentuje się opakowanie zewnętrzne.A tak środek. Już nie mogłam się doczekać aż będę mogła ją użyć. Tym bardziej, że zależało mi na jednoczesnym wpleceniu do tego wpisu moich wrażeń ze stosowania szminki. No bo co to by była za recenzja bez takich informacji? Dla mnie jakość produktu jest tak samo ważna jak poziom atrakcji podczas wizyty w Lip Lab.
Testowałam moją Wiśnię w torcie na tyle długo, że mogę powiedzieć, że jest to jedna z ciekawszych formuł, jakie mam w swojej kolekcji. Tak, jak wspomniałam wcześniej, pomadka ma matowo-satynowe wykończenie (w ofercie Lip Lab nie znajdziemy pomadki o właściwościach ściągających i wręcz mordujących usta, więc chwała im za to!). W żadnym wyrazie nie wysusza ust i nie daje efektu rodzynek, co sprawia, że jest idealną propozycją do stosowania na co dzień.
Ale... z powodzeniem możemy jej także używać na wyjścia, ponieważ jej formuła zostawia na ustach kolor niczym tint. Dzięki temu nie ma w tym przypadku sytuacji, że usta pozostają totalnie saute. Oczywiście, nie jest to pomadka nie do zdarcia, wymaga reaplikacji w ciągu dnia, ale dokładanie nie wpływa negatywnie na jej wygląd.
Tak prezentuje się na moich ustach moja Wiśnia w torcie. Zdjęcie zostało zrobione w świetle dziennym. Jestem zachwycona tym kolorem i już wiem, że na pewno zobaczycie mnie w nim w filmach na yt oraz na instastories.
Z wielką przyjemnością przeczytałam tę relację. To musiała być świetna przygoda, do tego kolor pomadki świetny - bardzo uniwersalny! :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie mieszkam bliżej ;) To na pewno bardzo ciekawe doświadczenie móc stworzyć własną szminkę. Kolor Twojej szminki jest super ;)
OdpowiedzUsuńMiałam też okazję stworzenia szmineczki przekonałaś mnie chyba do odpisania na współpracę, teraz mam ogromny natłok spraw i obawiałam się, że nie dotrę na miejsce, możesz mi napisać czy jest jakiś termin na wykorzystanie vouchera? :) Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńAle fajna sprawa mieć taką wyjątkową pomadkę, wow!
OdpowiedzUsuńJejku, ale super sprawa. Ja bym bardzo chętnie się wybrała do takiej pracowni, gdzie można sobie samemu skomponować pomadkę :)
OdpowiedzUsuńJakie piękne studio,A kolorek cudowny :)
OdpowiedzUsuńNie myślałam nigdy o takiej pomadce - no ale fajnie miec cos spersonalizowanego. :D
OdpowiedzUsuń